sobota, 6 lipca 2013

Feel this moment

Piątek, piąteczek, piątunio... Dzień relaxu jak nam się wydawało, niestety pozory lubią mylić. Jak zwykle śniadanie sobie odpuściłyśmy, po czym budzimy się przed 10 myśląc, że godzinę temu zaczęły się activities na campusie, na które się nie wybierałyśmy. Niestety plan się zmienił, a my nie zostałyśmy o tym poinformowane (gratulacje dla bardzo zorganizowanego staffu). No cóż z półtora godzinnym opóźnieniem dotarłyśmy na zajęcia. Potem lunch, z pizzą jak zwykle, i activities. Tym razem wzięłyśmy się w garść i postanowiłyśmy wziąć udział w popołudniowych zajęciach "wf-u". Ambitnie, wraz z Michałem i kolegami z Rosji, postanowiliśmy zagrać w tenisa. Była to bardziej parodia, ale trochę ruchu jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziło. Oczywiście nie obyłoby się bez 1000 schodów po drodze... Ahh te górzyste tereny Kalifornii. :)

Dzienna dawka ruchu, aby dotrzeć na zajęcia. :) 

Mistrzyni Polski w tenisie. ;p


 


Wieczorem wzięłyśmy udział w dwugodzinnym treningu koszykówki z jedną z najlepszych lokalnych drużyn - Fingers'ami. Teraz jesteśmy tak zmęczone, że nie mamy na nic siły. Mimo późnej pobudki to chyba najbardziej aktywnie spędzony przez nas dzień od przyjazdu. :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz