niedziela, 21 lipca 2013

Tea who you yeah bunny

Wczoraj z samego rana udalismy sie do Six Flags ! Była to chyba najlepsza wycieczka, na jakiej byliśmy w ciagu tych trzech tygodni. Większość z nas miała okazje przejechać sie na najwyższych i najbardziej zajebistych roller costerach w swoim życiu. Mimo tego, ze mieliśmy około 7 godzin na korzystanie z atrakcji w parku, nie udało nam sie dotrzeć wszędzie, gdzie chcieliśmy. Gdy o 21, cali mokrzy (to juz chyba tradycja), dotarliśmy PUNKTUALNIE (!!), a to sie żadko zdarza, na zbiórkę, okazało sie, ze kierowcy poszli w balet. Spowodowało to godzinne opóźnienie, gdyż wlasnie tyle musieliśmy czekać na ich powrót. 









Wieczorem zaczęło robić się coraz ciekawiej z godziny na godzinę. Około 1:30 odwiedziłyśmy Julkę, która o 4:30 nad ranem miała transfer na lotnisko. Postanowiliśmy dotrzymać jej towarzystwa i nie spać całą noc. UDAŁO SIĘ. Do godziny 3 spacerowaliśmy sobie po campie, gadaliśmy ze staffem, jedliśmy popcorn i tego typu pierdoły. Oczywiście, bez szalonych przychód by się nie obeszło. Nasi drodzy koledzy wyrzucili siatkę z okna na 4 piętrze, po czym przez okno zaczęły wylatywać dziwne przedmioty: buty, dezodorant, okulary przeciwsłoneczne, masło orzechowe i wiele wiele innych rzeczy które były pod ręką. O godzinie 4 rano postanowiliśmy przypomnieć wszystkim, że wyjeżdżamy, ale bardzo miło spędziliśmy ostatnie 3 tygodnie. Z głośnikiem ustawionym na maxa przeszliśmy się po wszystkich pietrach śpiewając "I DON'T CARE, I LOVE IT !" Była to noc o której na pewno długo nie zapomnimy ! 





Nasz, własny grecki bóg, który w takim oto stroju pojawi się na warszawskim Okęciu.! :) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz